Świetnym przykładem byłoby miasteczko blisko dużej aglomeracji, do której młodzi mieszkańcy wyjeżdżają na studia i przyzwyczaili się do tego, że na weekend to tylko do rodziny po słoiki, na obiad i zrobić pranie, ale na pewno nie po rozrywkę, a ktoś nagle otwiera bar z prawdziwego zdarzenia. Wtedy w teorii każdy student mógłby być konsumentem, ale tego nie wiemy, bo konsumentem jest się wtedy gdy korzysta się z tego dobra, a żaden mieszkaniec nie ma gdzie z niego korzystać lokalnie. Nie będziemy więc reklamować się we Wrocławiu na Placu Niepolda ulotkami z tekstem “Wróć do domu, tam jest fajna knajpa i pierwsze piwo gratis! To tylko 50 km pociągiem!” No właśnie, pociąg. Znowu to – student oraz w miarę zamożny mieszkaniec dojeżdżają do dużego miasta pociągiem, a te często się spóźniają, więc taka osoba siedzi na dworcu albo na peronie albo przed dworcem. To już jest jakiś rynek konsumencki, który może nas interesować. Druga grupa to młodzi ludzie, którzy w weekendy spędzają czas, ale w lokalnej Rechotce kupują po kilka butelek trunku i idą do pobliskiego parku. Ok, mamy drugą grupę konsumencką. Mamy też dojrzałych ludzi, którzy mogliby chcieć po pracy skoczyć na piwko albo dwa, tyle że nie interesuje nas ta najbiedniejsza społeczność, która będzie siedzieć do rana przy dwóch piwach, bo wystarczą nam studenci, ani ta najbogatsza, bo nie spodoba im się bar, w którym 80% klientów będą stanowiły osoby w wieku 20-25 lat. Interesuje nas ta, która będzie kupowała drogie drinki i jadła drogie burgery i jednocześnie dobrze się bawiła. To oni muszą stanowić 20% klientów, którzy przyniosą 80% zysku baru. Może klienci lokalnych restauracji o takim uśrednionym poziomie?
W związku z powyższym, budujemy sobie 3 wirtualne grupy konsumenckie wśród:
1. Ponsumentów przewozów regionalnych w godzinach największej aktywności studentów i osób dojeżdżających do pracy.
2. Ponsumentów lokalnych sklepików z alkoholem blisko parków, w których głównie kupują młodzi ludzie.
3. Ponsumentów restauracji, do których chodzą dojrzali, zamożni, ale NIE najbogatsi mieszkańcy miasteczka.
I w tych grupach tworzymy kampanie reklamowe, aby wymienieni ponsumenci stali się wirtualnymi konsumentami rynku, którego nie ma lokalnie, a Ty jesteś tu prekursorem i przecierasz ścieżki – te dawno zatarte, albo te których jeszcze nigdy nie było. Mogą to być np. plakaty i bilboardy blisko wymienionych miejsc, z różnymi hasłami jak np. blisko Rechotek “Nuda? Piąteczek bez polotu? Sobota bez energii?” czy obok dworca “A w weekend do domu czy na imprezę?” albo przy restauracjach “Posiedziałoby się do 3:00 ze znajomymi, co?”, a pod spodem każdego hasła adres strony internetowej kierujący do witryny bez żadnych konkretów, tylko właśnie z tymi hasłami, kolorystyką jaka będzie towarzyszyć nowemu lokalowi i ciekawymi przepisami na dobre drinki i przekąski na imprezę, najlepiej takimi które będą dostępne w lokalu, aby już budować więź ze przyszłym klientem. Tak budujemy wirtualny rynek konsumencki i dopiero po takiej kampanii, można ogłosić otwarcie lokalu i konkretne dane: nazwę, adres, powitalny drink albo 2 piwa gratis, a wtedy wirtualni konsumenci zamieniają się w potentów, aby w konkretną datę przyjść i stać się klientem. A tylko od nas i tego jak ten lokal będzie funkcjonował i wyglądał w środku, zależy to czy jednorazowi klienci staną się stałymi klientami. Wtedy zaczynamy dbanie o naszych klientów tak, aby spełniać ich potrzeby – nowe drinki co jakiś czas, imprezy tematyczne, wieczory planszówkowe i wiele więcej.